Stare Wierchy

W piątek byliśmy na Starych Wierchach.Były imieniny Bartusia, więc  wzięliśmy  ciasto. Gdy dojechaliśmy i chcieliśmy już iść zielonym szlakiem Mamusia nagle mówi: dlaczego ja mam (pokazuje na plecy) tu mokre? Okazało się że to Mania się przelała. Musieliśmy wracać do samochodu, nosidło i podręczna torebka Mamusi były mokre. W końcu poszliśmy, a chmury, które do tej pory zasłaniały czyste niebo rozstąpiły się, teraz mogliśmy już spokojnie iść, a i cieszyć się piękną pogodą. Szliśmy tak po kamienistej ścieżce, aż znaleźliśmy: borówki, jeżyny i żółte maślaczki. Gdy już doszliśmy do celu (na Stare Wierchy), to poszliśmy do schroniska zamówić sobie obiad, na ten właśnie obiad miało być: 3 duże porcje frytek z solą i ziemniaczki na masełku z koperkiem dla Mani, i wróciliśmy do domu.

W drodze na Stare Wierchy