Z Trebinje wyruszamy o 9:00, odbieramy na targu… – no właśnie, co można przywieźć z wakacji na Bałkanach – odbieramy trzy worki cebuli od Pana, z którym umówiliśmy się we wtorek, skrzyneczkę „domaci” pomidorków i ogórków. Każdy pomidor z plamką, każdy inny, nieforemny, może nawet trochę brzydki, ale za to… domowy i pyszny! Zaopatrzeni w swojskie pyszności stawiamy czoła 8 godzinom jazdy, jakie dzielą nas od Nowego Sadu w Serbii. Niestety droga dłuży się niemiłosiernie, dojeżdżamy chwilę przed 20:00 na miejsce noclegu. A tu miłe zaskoczenie, apartament prześliczny, czyściutki, przestronny, łóżka wygodne, w cenie mamy też śniadanie, które mamy sobie rano odebrać ze sklepu (bałkańskie specjały, czyli pita z mięskiem zwana burkiem, lub z serem). Wklejamy namiar na kwaterę, gdyż jako nocleg przelotowy, jest świetna, a poza tym najtańsza na naszym wyjeździe i o najlepszym standardzie (booking)!!
Po nocy na wygodnych łóżkach, pakujemy się w dalszą drogę. Tym razem dystans mamy ten sam co wczoraj, ale za to autostradami, więc czas jazdy zmniejszył się o połowę. Dziś mamy 4 godziny jazdy do Egeru na kolejny nocleg.