Dziś zaraz po śniadaniu pojechaliśmy do Humaca – ruin wsi niedaleko Jelsy. Byliśmy tam już 4 lata temu i bardzo nam się podobało. Od tamtego czasu wiele się tam zmieniło; odbudowano i wyremontowano wiele domów i pozamykano jako niedostępne niektóre przejścia między domami, które były tu kiedyś. Ale nadal jest prześlicznie…
Atmosfera tego miejsca jest zupełnie inna niż w Malo czy Velo Grablje: pełna ciszy i spokoju, mimo opuszczenia. W tamtych wioskach czuło się niepokój, opuszczenie i smutek, a tutaj rzeczywiście jest tak, jakby czas się zatrzymał.
Maja tu genialne „schodki” w tych starych miasteczkach…!
Poszliśmy do teleskopu krajobrazowego, który znajduje się nad Humac. Działa on tylko wtedy, kiedy wrzuci się do niego 5 kun. Niestety nie działał… Chyba się zepsuł.
Potem pojechaliśmy jeszcze do Starego Gradu szutrowymi drogami, bo mamusia chciała kupić sobie klapki, ale stragany zostały pozamykane. No cóż, już październik.
Wróciliśmy więc do domu i po pysznym obiedzie poszliśmy na plażę. Trochę pływaliśmy i ja znów rysowałam. Potem zjedliśmy ciasto jabłkowe i z tatusiem poszliśmy na zachód słońca na Malo Zarace.
Tym razem było nieziemsko piękne niebo. Kiedy wróciliśmy do domu, okazało się że mamusia zrobiła nam niespodziankę…
To był świetny dzień!