Ruiny Humaca i plaża

Dziś zaraz po śniadaniu pojechaliśmy do Humaca – ruin wsi niedaleko Jelsy. Byliśmy tam już 4 lata temu i bardzo nam się podobało. Od tamtego czasu wiele się tam zmieniło; odbudowano i wyremontowano wiele domów i pozamykano jako niedostępne niektóre przejścia między domami, które były tu kiedyś. Ale nadal jest prześlicznie…

Na balkonie
Na balkonie

Atmosfera tego miejsca jest zupełnie inna niż w Malo czy Velo Grablje: pełna ciszy i spokoju, mimo opuszczenia. W tamtych wioskach czuło się niepokój, opuszczenie i smutek, a tutaj rzeczywiście jest tak, jakby czas się zatrzymał.

"Schodki"
„Schodki”

Maja tu genialne „schodki” w tych starych miasteczkach…!
Poszliśmy do teleskopu krajobrazowego, który znajduje się nad Humac. Działa on tylko wtedy, kiedy wrzuci się do niego 5 kun. Niestety nie działał… Chyba się zepsuł.

Teleskop
Teleskop

Potem pojechaliśmy jeszcze do Starego Gradu szutrowymi drogami, bo mamusia chciała kupić sobie klapki, ale stragany zostały pozamykane. No cóż, już październik.
Wróciliśmy więc do domu i po pysznym obiedzie poszliśmy na plażę. Trochę pływaliśmy i ja znów rysowałam. Potem zjedliśmy ciasto jabłkowe i z tatusiem poszliśmy na zachód słońca na Malo Zarace.

Malo Zarace,
Malo Zarace,
zachód słońca.
zachód słońca.

Tym razem było nieziemsko piękne niebo. Kiedy wróciliśmy do domu, okazało się że mamusia zrobiła nam niespodziankę…

To ta niespodzianka
To ta niespodzianka!

To był świetny dzień!

Znowu w Starym Gradzie

Dzisiaj jeszcze bez śniadania pojechaliśmy do Starego Gradu z nadzieją, że zdążymy jeszcze na targ rybny. Ech, próżne nadzieje… Z targu został tylko jeden stragan z jedynym towarem; filetami z ryby. Pani która tam była powiedziała nam, że na targ trzeba przyjechać koło wpół do siódmej rano.
Na szczęście znaleźliśmy kuter rybacki, gdzie pan sprzedawał makrele i sardynki. Mamusia kupiła 8 makreli, a potem poszliśmy na targ po trochę warzyw i do piekarni po coś dla nas do jedzenia. Potem przeszliśmy się na spacer wzdłuż portu, a mamusia zajrzała jeszcze do kilku sklepów.

Zwyczajowe zdjęcie na armacie
Zwyczajowe zdjęcie na armacie

Potem wróciliśmy do mieszkania i poszliśmy od razu na plażę.

Bez tytułu...?
Bez tytułu…?

Znów rysowałam, ale też pływaliśmy bo woda była tym razem super.
Koło 17:00 wróciliśmy do mieszkania, tatuś ugrillował makrele i zjedliśmy obiad.

Obiadek
Obiadek

Po obiedzie tatuś się jeszcze umył i poszliśmy jak zwykle na spacer. Tym razem w górę asfaltu i potem w taka ścieżkę, która zreszta zaraz się skończyła. Ale był ładny widok na całe Zarace z góry.

Nad Zarace
Nad Zarace

Było super 🙂 !

 

Rocznicowy dzień

Dzisiaj 13 rocznica poznania się rodziców, więc tatuś po śniadaniu wziął nas na górę św. Mikołaja, aby poszukać kwiatów na bukiet dla mamusi. Znaleźliśmy takie duże pałki z niebieskimi kwiatami, fioletowe wrzosy i jeszcze takie żółte wysokie kwiaty (co ciekawe, na Hvarze nie ma żadnych kwiaciarni). Wróciliśmy do mieszkania, złożyliśmy z tego bukiet i daliśmy mamusi. Bardzo się ucieszyła.

Z bukietem
Z bukietem

Ponieważ była ładna pogoda, po śniadaniu poszliśmy na plażę. Przed obiadem głównie rysowaliśmy i czytaliśmy, bo woda nie była bardzo ciepła.

Na plaży
Na plaży

Po obiedzie nasz mały kociaczek wylizywał talerz po Jacusiu. Śmiesznie to wyglądało.

Dwa maluchy
Dwa maluszki

Potem znów poszliśmy na plażę, jadnak niedługo tam byliśmy, bo wróciliśmy do apartamentu na ciasto. Był pomarańczowiec i ciasto z jabłkami.

Ciasto
Ciasto

Po podwieczorku jeszcze rysowaliśmy.

Rysowanie
Rysowanie

A kiedy my poszliśmy juz spać, Toni przyniósł zamówioną przez mamusię kolację – rocznicową niespodziankę dla tatusia…

Romantyczna kolacja
Romantyczna kolacja

To był super dzień!

Aktywny dzień

Dziś zaczęliśmy dzień od zwiedzania drugiej, tym razem na wpół opuszczonej wioski o nazwie Velo Grablje. Robi wrażenie miasteczka widma i na pewno nie chciałabym tam mieszkać. Zamieszkane domostwa znajdują się głównie w górnej części wioski, a dolna część jest w większej części zrujnowana. Trwają tam jakieś remonty, ale słabo to idzie. Jest tam kościół św. Kosmy i Damiana, parafia, opuszczona szkoła (ostatni uczeń uczęszczał do niej w roku 1970) i wiele pomniejszych budynków, opuszczonych.

Velo Grablje
Velo Grablje

Malo Grablje fajniejsze i do zwiedzania i robi lepsze wrażenie.
Przeszliśmy się uliczkami i zrobiliśmy kilka zdjęć.

Uliczki w Velo Grablje
Uliczki w Velo Grablje

Potem wyszliśmy na górę wioski, gdzie było duże zamieszkane gospodarstwo. Był tam fajny pies, który do nas podszedł i dawał się głaskać.

Z pieskiem
Z pieskiem

Potem pojechaliśmy bocznymi szutrowymi drogami przez Brusje do Hvaru. Po drodze odwiedziliśmy twierdzę Napoleon Fort, która znajduje się na wzgórzu nad Hvarem, ale nie da się do niej wejść gdyż w środku jest obserwatorium. Można za to podziwiać wspaniały widok na miasto, morze i Piekielne Wyspy.

Przy Napoleon Fort
Przy Napoleon Fort

Zjechaliśmy na dół do Hvaru i mamusia poszła jeszcze do kilku sklepów i na targ.
Po powrocie do domu od razu poszliśmy na plażę. Ja dzisiaj rysowałam bohaterów z komiksów i się nie kąpałam.

Plaża
Plaża

Zjedliśmy obiad; kaszę jaglaną z warzywami, umyliśmy się i my z tatusiem poszliśmy na spacer. Tym razem na Malo Zarace (to mniejsza plaża po drugiej stronie cypla). Też są tam skały, więc trochę się po nich przeszliśmy i zobaczyliśmy piękny zachód słońca.

Zachód słońca
Zachód słońca

Znaleźliśmy jeszcze przy drodze trochę dużych muszelek i wróciliśmy.
Było super 🙂 !

 

Znowu na plaży

Wiedzieliśmy, że dzisiaj będzie bardzo ładna pogoda więc postanowiliśmy zostać na plaży. Rano woda była jeszcze letnia, żeby nie powiedzieć zimna, więc raczej czytaliśmy i się opalaliśmy na brzegu.
Potem znacznie się ociepliło, wobec czego zaczęliśmy również pływać. Przed obiadem zjedliśmy granata (maja tutaj przepyszne; bardzo słodkie i duże), a tatuś położył Jacka do spania i przygotował sałatę do obiadu. Po obiedzie wróciliśmy na plażę. Ja rysowałam, mamusia się opalała, a reszta wymieniała wodę w basenie.

Tatuś z Jacusiem
Tatuś z Jacusiem

Potem poszliśmy do domu, umyliśmy się po kolei, rodzice wypili kawę, a mamusia przygotowała sorbet malinowy, i nałożyła nam razem z lodami.

Lody
Lody

Były pyszne 🙂 !
Po lodach poszliśmy z tatusiem na spacer takim szlakiem po skałach. Na maleńkiej plaży niedaleko Zarace szlak się skończył, więc zrobiliśmy kilka zdjęć i zaczęliśmy wracać. Jacuś bardzo dzielnie szedł po skałach, chociaż było naprawdę trudno.

Rodzeństwo
Rodzeństwo
Na skałach
Na skałach

To był super dzień (!), a jutro zamierzamy iść na spacer do Malo Zarace.

Malo Grablje

Co to „Malo Grablje”? Aby się dowiedzieć, trzeba cofnąć się w czasie o jakieś 70 lat. Wtedy była to zamieszkana wieś niedaleko Hvaru. Dlaczego dziś to już tylko ruiny?

Ruiny
Ruiny

Ponieważ wszyscy mieszkańcy w latach 60 opuścili wioskę i przeprowadzili się do Milnej; wioski opodal. Skłoniło ich do tego wiele nieszczęść, które kolejno spadały na wioskę ; najpierw groźny szkodnik winnic, który pojawił się tam w roku 1928, potem władze komunistyczne, które opanowały tamten obszar, a na koniec wiele pożarów, które nawiedzały wieś.
To tyle na temat historii Malo Grablje, które dzisiaj odwiedziliśmy. Mamusia ostatnio o nim przeczytała, więc postanowiliśmy zobaczyć.

Malo Grablje w dole
Malo Grablje w dole
Studnia w Malo Grablje
Studnia w Malo Grablje

Okazało się, że jest bardzo fajnie, chociaż mamusia stwierdziła, ze robi raczej przygnębiające wrażenie. Ja uważam że super, chociaż jedynymi budynkami, które nie są w ruinie jest kościół św. Teodora i konoba.

Crkva sv. Teodora
Crkva sv. Teodora

Po zwiedzaniu wsi postanowiliśmy przejść się jeszcze do jaskini nieopodal wsi. Nazywa się Babina Spilja i wcale nie idzie się do niej 30 minut, o czym sie wkrótce przekonaliśmy. Przeszliśmy szlakiem jakby na druga stronę grzbietu góry i dopiero wtedy dotarliśmy.

Widok na morze
Widok na morze

Jaskinia na mnie nie zrobiła wielkiego wrażenia, no ale cóż…

Babina Spilja
Babina Spilja

Potem zeszliśmy do naszego samochodu, przy czym dwa razy zgubilismy szlak między wszechobecnymi krzakami. Pojechaliśmy jeszcze do Starego Gradu do Tommy’ego i na targ.
Wróciliśmy do domu, po czym ja, Bartek, tatuś, Marysia i Jacuś poszliśmy na plażę, a mamusia przygotowywała obiad.

Na plaży
Na plaży

Ponieważ pogoda nie była juz taka ładna na pływanie, to po obiedzie szukaliśmy muszelek, a potem my z tatusiem poszliśmy na spacer po skałach.

Na skałach
Na skałach

To był dzień w którym wiele się działo, ale było mega fajnie 🙂 !

I znowu niedziela

Dzisiaj po śniadaniu pojechaliśmy do kościoła. Tego samego co ostatnio, w Hvarze. Po mszy, z której tak jak poprzednio niewiele się dało zrozumieć, poszliśmy na spacer uliczkami starego miasta.

Stare Miasto
Stare Miasto

Mijaliśmy wiele sklepików z pamiątkami i ubraniami, ale nic nie kupiliśmy z powodu kosmicznych cen, jakie panują w tym mieście (np. sukienka 1380 kun). Odrobimy to jutro w Starym Gradzie. Wstąpiliśmy jeszcze na targ i do jednego sklepu, po czym wróciliśmy do domu.
Od razu poszliśmy na plażę, żeby nie tracić słońca. Po plażowaniu przyszedł czas na obiad, który znowu zrobił nam Toni; dla nas pieczony indyk i frytki, a dla rodziców stek z tuńczyka. Potem znów wybraliśmy się na plażę. Późnym popołudniem wróciliśmy do domu. Zjedliśmy ciasto, mamusia wsadziła do grilla chleb, a my z braku lepszych rzeczy do roboty poszliśmy na spacer.

Niebo niestety zasnute chmurami
Niebo niestety zasnute chmurami

Poszliśmy od góry drogi do lasku sosnowego, który jest nad plażą, a stamtąd kawałek szlakiem turystycznym po skałach.

Na skałach
Na skałach

Potem na plaży szukaliśmy jeszcze muszelek.

Szukanie muszelek
Szukanie muszelek

Wróciliśmy do domu i zjedliśmy kolację. To był fajny dzień 🙂 !

 

 

Bezrobotna sobota

Dzisiaj był taki dzień, że ten wpis chyba będzie naprawdę krótki. Po prostu niewiele się działo, ponieważ to znów miał być dzień na plaży 🙂 Po śniadaniu okazało się że tratwa, którą zbudowali tatuś z Bartkiem odpłynęła na druga stronę plaży i rozwaliły ją fale. Dlatego musieli ją naprawiać, i zbierać z plaży belki.

Budowa tratwy
Budowa tratwy

Na plażę przyszedł do nas taki mały czarny kociaczek, którego już poznaliśmy. Często do nas teraz przychodzi i doprasza się o jedzenie, i jest przesłodki!

Kociaczek
Kociaczek

Popłynęłam z tatusiem aż do takiej skały bardzo daleko od brzegu, którą mamusia zauważyła przez okno. Sama też już mogę pływać gdzie chcę, ale z tatusiem też jest fajnie. Dziś Toni zrobił nam znowu warzywka w peke, i mieliśmy pyszny obiadek. Po południu dalej się plażowaliśmy, a teraz mamusia robi dla nas ciasto na jutro.

Ciasto
Ciasto

To był nieco monotonny dzień, ale wolę wylegiwanie się na plaży, niż „intensywne wakacje”, czyli zwiedzanie i chodzenie po górach 🙂 !

Sveta Nedjela

Jakby co, po naszemu to znaczy Święta Niedziela. Oczywiście nie święta-że święta osoba, tylko to nazwa małego miasteczka i przy okazji również plaży. O co mi chodzi? O to, że właśnie dzisiaj tam byliśmy. Najpierw pojechaliśmy do jaskiń (w rezultacie znaleźliśmy tylko jedną, chociaż miały być dwie). Myślałam, że to będzie po prostu kilka dziur w skale zaraz nad plażą, a tak naprawdę to ogromna jaskinia w jednej ze ścian góry św. Mikołaja, wysoko nad zabudowaniami Świętej Niedzieli. Nazywa się Sveta Nedjelja Cave Monastery, ponieważ w środku znajdują się ruiny monastyru, a raczej pustelni.

Jaskinia z monastyrem
Jaskinia z monastyrem
Wspólne zdjęcie
Wspólne zdjęcie

Jest tam wszystko; kaplica pod wezwaniem Matki Boskiej z Lourdes, domek, kapliczka w lesie, studnia, stary ogród oliwny, dzwonnica.

Dzwonnica
Dzwonnica

Ale nie jest to jednocześnie w najlepszym stanie; całe zarośnięte krzakami, a mury już w niektórych miejscach zwalone. Szkoda, że już nikt o to nie dba. Ale warto było tu przyjść, bo widok na miasto piękny, a tam też bardzo ładnie.

Zeszliśmy z góry, i podjechaliśmy na plażę. Plaża tak jak pamiętamy; śliczna, maleńka i z dużymi falami, tyle że dużo ludzi.

Plaża Święta Niedziela
Plaża Święta Niedziela

Przepłynęłam się do bojek, ale woda była zimna, więc stwierdziłam że będę się raczej opalać. Rodzice z Bartkiem, Marysią i Jackiem poszli na spacer po skałach, i tatuś zrobił mi z daleka zdjęcie.

Widać mnie?
Widać mnie?
Mamusia z dzieciaczkami
Mamusia z dzieciaczkami

Koło 15:40 wróciliśmy do domu i korzystając ze słońca, poszliśmy jeszcze na plażę. Po 17 wróciliśmy do mieszkania, umyliśmy się i zjedliśmy obiado-kolację.
Było super :-)!

Beach Day…?

Dzisiaj… No tak, Beach Day :-). Ostatnim razem użyłam zwrotu „Plażowy dzień” czy „Dzień  na plaży”, więc kiedy zostajemy na plaży znowu cały dzień, nie mam już jakiego tytułu użyć…
No ale do rzeczy. Po śniadaniu więc mamusia z Marysią kończyły różaniec z woreczków lawendy (jak skończą, to może pokażę zdjęcie), ja robiłam pamiątki i rysowałam, a tatuś z Bartkiem i Jackiem pojechali na targ do Starego Gradu. Kiedy wrócili, od razu poszli na plażę, a ja niedługo potem do nich dołączyłam, również mamusia. Bartek z tatusiem robili tratwę, to taka… po prostu, tratwa z belek powiązanych sznurem i nawet się unosi na wodzie, więc na niej mogliśmy popływać.

Bartek na tratwie
Bartek na tratwie
Nasza tratwa
Nasza tratwa

Wyglądało to trochę zabawnie, bo kij-wiosło był za krótki, i tratwa pływała zygzakiem.
Po długim rannym plażowaniu poszliśmy na obiad; kaszę z warzywami. Po obiedzie również się plażowaliśmy, a ja jeszcze rysowałam na plaży. Kiedy zaczęło być coraz zimniej, wróciliśmy do domu już całkiem.
To był fajny dzień!