2 na 5, czyli nie do końca udana wyprawa

Dzisiaj mieliśmy w planie po śniadaniu pojechać najpierw na taki szczyt w Parku Narodowym Učka (nazywa się Vojak), potem ewentualnie do Kanionu Vela Draga, Humu – najmniejszego miasta świata, kaplicy w Beram i do Zamku Pazin.

Do Parku Narodowego mieliśmy ponad godzinę drogi. Najpierw zaczęliśmy jechać krótszą drogą, ale przez góry. Tatuś myślał, że będzie tam asfalt, ale okazało się, że już szybko zaczął się szuter. Po jakimś czasie dojechaliśmy do zamkniętej bramy na środku drogi. Po jednej stronie – dom, a po drugiej – przepaść. Widocznie nasz kolega Google miał nieaktualne zdjęcia satelitarne i uważał że da się tamtędy przejechać. Kiedy zawróciliśmy i zjechaliśmy do skrzyżowania, na którym wybraliśmy tą drogę, tatuś zauważył inną, prowadzącą w przeciwną stronę, ale nawigacja pokazywała, że tędy jedziemy dobrze. Podjechaliśmy jakieś 50 m w górę, ale droga była w tak złym stanie (krzaki, szuter i duże kamienie), że mamusia stwierdziła że wracamy i pojedziemy na Vojak drogą okrężną, ale przynajmniej asfaltową.

Więc zjechaliśmy do drogi (zajęło nam to z pół godziny) i pojechaliśmy przez Lovran. Kiedy dojechaliśmy pod szczyt, okazało się że co prawda asfalt prowadzi jeszcze w górę, ale jest szlaban i zakaz wjazdu, a do góry jest ponad 7 km. Stwierdziliśmy, że nie idziemy, bo to bez sensu i za długo. Tatuś potem w mieszkaniu napisał do Parku Narodowego, żeby zapytać, czy będziemy mogli tam wjechać. Więc prawdopodobnie jeszcze tu wrócimy.

Skoro to się nie udało, postanowiliśmy przynajmniej obejrzeć leżący niedaleko Kanion Vela Draga. Z drogi go nie widać, zjechaliśmy więc na parking i podeszliśmy z 500 m szlakiem. Na końcu jest punkt widokowy, z którego widać kanion jak na dłoni. Jest to ogromna ściana klifów nad zalesioną szeroką szczeliną w ziemi.

Kanion Vela Draga

Obejrzeliśmy kanion i przy aucie zjedliśmy jeszcze kanapki, po czym pojechaliśmy do Hum. Jest najmniejszym miastem świata, bo mieszka w nim na stałe tylko 14 ludzi. Ale nawet teraz, przed sezonem, Hum przyciąga mnóstwo turystów; podczas naszego pobytu przyjechały co najmniej trzy wycieczki i mnóstwo ludzi indywidualnie. W sezonie pewnie nie ma jak tu palca wcisnąć. Miasteczko jest rzeczywiście bardzo małe; trzy ulice na krzyż, ale lodziarnia jest. I sklepik z pamiątkami.

Najmniejsze miasto świata
Miasteczko Hum
Baszta i kaktusy w Hum

Pochodziliśmy trochę, weszliśmy oglądnąć tamtejszy kościół, a mamusia się pomodlić. Widok z tamtąd też niezły.

Widok z Hum

Jednak zwiedzanie Hum nie zajęło nam dużo czasu; w końcu ileż można chodzić po trzech ulicach i to krótkich, więc pojechaliśmy dalej – do Beram. Zwiedzanie tamtej kaplicy to był raczej pomysł mamusi, mieliśmy tam jechać ze względu na freski. Okazało się, że kaplica jest już zamknięta, więc postanowiliśmy jechać do Pazin, zobaczyć chociaż tamten zamek.

Zamek niestety też jest zamknięty, poniedziałek to u Chorwatów dzień wolny. Raczej tu nie wrócimy, w środku zresztą jest tylko muzeum etnograficzne. Obejrzeliśmy go od zewnątrz, też jest ładny.

Wykusze i baszta zamku
Wejście do zamku

Wróciliśmy więc do domu ze wspaniałym rezultatem 2 na 5 zwiedzonych atrakcji. Mamusia zajęła się robieniem obiadu, a ja sałatki owocowej na tatusia urodziny.

Zjedliśmy na obiad makaron z sosem mięsnym i jakieś pół godziny później zaczęliśmy przygotowywać podwieczorek. Tatuś miał na urodziny ciasto pomarańczowe (z jednym tealight’em zamiast urodzinowych świeczek) i sałatkę owocową.

Deser urodzinowy

Przed jedzeniem daliśmy tatusiowi prezenty; ja z Bartkiem saperkę z dodatkowymi funkcjami, mamusia książkę i Marysia rysunek.

Z tatusiem

Dzisiaj miał być dzień ze zwiedzaniem, był bardziej z jeżdżeniem, ale i tak było fajnie. Jutro jedziemy na druga stronę półwyspu do jaskini Baredine i muzeum Tractor Story.