Deszczowy dzień – niedziela

Dzisiaj padało od samego rana, w dodatku był wiatr. W planie mieliśmy tylko jazdę do kościoła w Mošćenickiej Dradze, zakupy i ewentualnie gdyby przestało padać, to spacer po Lovranie.

Kościół w Mošćenickiej Dradze jest malutki, zamiast ławek są tam krzesła. Przed mszą ksiądz rozmawia z ludźmi (o tym, jak im rosną rośliny w ogródku). Z całej mszy wyłapujemy tylko co poniektóre słowa, z kazania ja nie zrozumiałam nawet tego.

Kiedy wyszliśmy z kościoła, już nie padało. Tatusia w ogóle nie było z nami w kościele, został w aucie pilnując Jacka. A mamusia zapomniała z auta telefonu, więc teraz nie wiedzieliśmy gdzie tatuś zaparkował. Mieliśmy go szukać, ale mamusia szybko zauważyła nasz samochód. Postanowiliśmy przejść się tylko na spacer do plaży, która była tuż obok, żeby zobaczyć czy warto na nią jeździć.

Kiedy tam szliśmy, minęliśmy taką budowlę z kamyczków, coś w stylu domku i ogródku dla krasnoludka:

Ogródek dla krasnoludka z samym krasnoludkiem

Okazało się, że plaża jest w większości betonowa, tylko jest trochę kamyczków przy samej wodzie. Raczej tu nie będziemy jeździć.

Potem poszliśmy na zakupy do Konzuma, który też jest w tej miejscowości.

Pojechaliśmy jeszcze, tak jak zaplanowaliśmy, do Lovranu, ale bardziej po to, żeby zobaczyć tamtejsze plaże. Znaleźliśmy fajną plażę w Medveja, miejscowości przed Lovranem i jedną w Lovranie, gdzie była w wodzie huśtawka.

Mogliśmy pójść jeszcze pozwiedzać, ale stwierdziliśmy, że wracamy do domu, zjemy obiad i może pójdziemy gdzieś na spacer. Wróciliśmy, a mamusia zrobiła na obiad kiełbasę na maśle z cebulą i ziemniaki.

Potem jeszcze tatuś zrobił ciasto pomarańczowe na swoje urodziny jutro i poszliśmy z nim zobaczyć taką wieżę pożarową, którą widać od nas z okna.

Wieża pożarowa

Szło się tam dosyć krótko i asfaltem. Niby był zakaz wejścia na górę „osobom nieupoważnionym”, ale i tak weszliśmy. Była tam tylko drabina:

Wejście na wieżę

Z góry był rzeczywiście fajny widok, na morze i góry. Zrobiliśmy zdjęcia i zeszliśmy na dół (Jacek szedł sam).

Widok na morze
Widok na morze

Potem, żeby nie wracać tak szybko do mieszkania, poszliśmy jeszcze kawałek w dół asfaltem, ale ta droga była ślepa. Pozbieraliśmy tez kwiatów dla mamusi, bo poprzednie już przekwitły.

Jacek z kwiatkami
Nowy bukiet

Po powrocie zjedliśmy czereśnie kupione wczoraj, a ja ułożyłam kwiaty w bukiet.

Potem oglądnęliśmy film  (bardzo fajny zresztą) i zjedliśmy na kolację bagietki.